RESTAURACJA NA DACHU

lubię ten hotel, BARDZO, toteż sheila w swojej miłej, bo czerwonej sukience very wang, siedziała na dachy hotelu i jadła jakąs sałatkę z okazji kolacji. okej, prawdę mówiąc to marcus ją wystawił.

nie wiem co on tu mógł robić, ale miał wtyki, tak więc po prostu oparł się o barierkę, paląc brązowego davidoffa. nerwowo stukał o ów barierkę, wychylając się w przód. właściwie to chciał się odstresować po kłótni z talen, a uznał, że jakiś kieliszek dżeka danielsa mu wystarczy. przegryziony uroczą sałatką.

sheila była smutna, ale udawała, że wszystko jest okay. skoro oficjalnie była na kolacji z synem lorda (<3gg) to skorzysta z okazji i pójdzie do jakiegoś klubu. zniknęła na chwilę w łazience, by zmienić tę sukienkę na jakieś zwykłe czarne rurki i baletki plus bluzkę oczywiście. poprosiła kelnera o rachunek i obserwowała tyłek tobiego.

omg, omg, omg, tobias odwrócił się tylko, bo sheila narobiła niezłego zamieszania i jego ciekawość była zbyt duża. okej i tak by nie trafił do nieba, tylko od razu z biletem, a nawet bez biletu do piekła. no cóż, uśmiechnął się tylko, co miało oznaczać hej mała i odwrócił leniwie wzrok w stronę oświetlonej panoramy paryża.

/hej lala, but ci sie rozpierdala....xd cicho musialam i zw ide sie myc ;d

bolały ją stopy od tych wysokich butów, westchnęła ciężko i podeszła do barierki, by oprzeć na niej łokcie i spojrzeć kątem oka na tobiego.
- zabierz mnie na drinka....;< - to wręcz błaganie o pomoc, ale z jej ust padło mniej więcej jako stwierdzenie, ale to tylko sheila, nie wymagajmy od niej zbyt wiele, proszę.

zaśmiał się, bawiąc się przez chwile jej przebraną bluzką. - łał i co z tego będę miał, hm? - przybliżył się do niej, wcale nie tak, że stykali się nosami, czy inną częścią ciała. ale prawie. bo była taka ładna :<

- co tylko zechcesz - co nie oznaczało, że zamierza z nim stracić dziewictwo, bo tak sheila była jeszcze dziewicą, choć na najbliższy czas planowała ten okres zakończyć. teraz jednak odwróciła się na pięcie i odmaszerowała w stronę wyjścia, zalotnie kręcąc biodrami, więc pozostawiała tobiasowi możliwość wyboru, łaaał.

poszedł więc za nią, praktycznie i teoretycznie też nie odwracając wzroku od jej bioder. tyłka. - hej, nie masz ochoty napić się tutaj? - spytał, łapiąc ją za łokieć, bo szczerze powiedziawszy jak sobie pomyślał, że musi gdzieś wychodzić zrobiło mu się słabo. żartuję, ale wcale mu się tyłka nie chciało ruszać! pozdro składnia i sens.

spojrzała na hol hotelu i stwierdziła, że ewentualnie mogą napić się tutaj. odgarnęła pasmo rudych włosów za uszy i wykrzywiła wargi w uśmiechu.
- prowadź - poleciła mu, wsuwając swoją małą dłoń pod jego ramię. pachniał calvinem, czyli bardzo ładnie.

zadzwonił tato i uciekła jak kopciuszek!